Identyfikacja genetyczna szczątków Danuty Siedzikówny, ps. „Inka” oraz Feliksa Selmanowicza, ps. „Zagończyk” nie była łatwym przedsięwzięciem.
– W przypadku tych badań natknęliśmy się na wiele kłopotów. Pierwszym problemem jaki się pojawił była degradacja DNA związana ze złym stanem zachowanych szczątków – mówi dr Andrzej Ossowski. Wynikało to z miejsca w jakim były pochowane szczątki. Pochówki były bardzo płytkie, a wielokrotne zmiany warunków środowiska zewnętrznego wpływały negatywnie na DNA. Kolejne problemy pojawiły się od razu po rozpoczęciu badań. W przypadku identyfikacji “Inki” nie dysponowaliśmy materiałem porównawczym od bliskich krewnych. Dopiero po czasie udało się zdobyć zachowany materiał genetyczny od nieżyjącej już w chwili wykonywania badań siostry „Inki”. Materiał ten był wykorzystywany we wcześniejszych badaniach szczątków typowanych jako „Inka” wykonywanych przez Gdański Zakład Medycyny Sądowej wiele lat temu. Dzięki temu, że specjaliści z Gdańska zachowali „izolat DNA”, udało się zidentyfikować szczątki Danuty Siedzikówny.
– Największym problemem jednak była identyfikacja Zagończyka. W jego przypadku żyli jedynie dalsi krewni, syn Zagończyka zmarł. Podejmowane były próby bardzo skomplikowanych analiz DNA i obliczeń biostatystycznych, jednak finalnie nie dały one zadowalających efektów – mówi dr Andrzej Ossowski. W tym przypadku prokuratura IPN po konsultacjach z rodziną zdecydowała się przeprowadzić ekshumację nieżyjącego syna, aby zakończyć badania. Takie procedury badawcze są wykonywane ekstremalnie rzadko właściwie są to jedne z pierwszych tego typu badań prowadzonych w Polsce. W takich badaniach nie jesteśmy wstanie przewidzieć rozkładu cech genetycznych i każdy analizowany przypadek jest inny.
Danuta Siedzikówna (1928-1946), ps. „Inka”, sanitariuszka V Wileńskiej Brygady AK
Wstąpiła w struktury Armii Krajowej wraz z siostrą Wiesławą w grudniu 1943 r. Kilka miesięcy później ukończyła kurs sanitariuszki. Działała w siatce konspiracyjnej AK kierowanej przez leśniczego Stanisława Wołoncieja ps. „Konus” z Narewki. W październiku 1944 r. podjęła pracę jako kancelistka w nadleśnictwie w Narewce. W czerwcu 1945 r. wraz z pracownikami nadleśnictwa została aresztowana przez NKWD i UBP pod zarzutem współpracy z podziemiem niepodległościowym. Uwolniona z konwoju aresztantów przez oddziała 5 Wileńskiej Brygady AK, do którego dołączyła. Została sanitariuszką w oddziale „Konusa”, potem w szwadronach: por. Jana Mazura ps. „Piast” i por. Marcina Plucińskiego ps. „Mścisław” w plutonie Zdzisława Badochy ps. „Żelazny”. Po rozformowaniu oddziału we wrześniu 1945 r. podjęła naukę w gimnazjum w Nierośnie (gm. Dąbrowa Białostocka). W marcu 1946 r. „Inka” dołączyła ponownie do oddziału, który operował na terenie Pomorza Gdańskiego. Dostała przydział sanitariuszki do szwadronu dowodzonego przez Zdzisława Badochę ps. „Żelazny”. Wykonywała również zadania łączniczki, a czasem także zwiadowcy. W trakcie wielu akcji przeprowadzonych przez szwadron udzielała pomocy medycznej kolegom z oddziału oraz jednemu z rannych milicjantów. Ostatnią misją „Inki” była podróż po zaopatrzenie medyczne do Malborka, Gdańska i Olsztyna, zlecona przez Olgierda Christę ps. „Leszek”. Aresztowana w lokalu konspiracyjnym w nocy z 19 na 20 lipca 1946 r. w Gdańsku- Wrzeszczu. Brutalne śledztwo opierające się na poniżaniu i torturach miało na celu wydobycie z niej informacji na temat działalności oddziału mjr Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka”. Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku z dnia 3 sierpnia 1946 r. została skazana na dwukrotną karę śmierci. Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Czekając na wykonanie wyroku z więzieniu karno-śledczego przy ul. Kurkowej w Gdańsku przekazała krewnym gryps: „Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba.” Wyrok na niespełna osiemnastoletniej „Ince” wykonano 28 sierpnia 1946 roku. Według relacji przymusowego świadka egzekucji, ks. Mariana Prusaka, ostatnimi słowami „Inki” było: Niech żyje Polska! Niech żyje „Łupaszko”! Wydział IV Karny Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku postanowieniem z 10 czerwca 1991 r. uznała za nieważny wyrok wydany w sprawie „Inki” przez WSR w Gdańsku w sierpniu 1946 r.
Feliks Selmanowicz, ps. „Zagończyk”, ur. 6 czerwca 1904 r. w Wilnie
We wrześniu 1918 r., jako 14-latek, wstąpił do Samoobrony Wileńskiej; od kwietnia 1919 r. żołnierz I Batalionu Strzelców Nadniemeńskich; po zwycięskiej wojnie z bolszewikami służył w Milicji Ludowej Pasa Neutralnego jako naczelnik II rejonu IV Okręgu Trockiego. Ranny podczas potyczki z Litwinami. W sierpniu 1939 r. zmobilizowany w stopniu sierżanta do batalionu KOP Troki. Internowany przez Litwinów, zbiegł z obozu i rozpoczął działalność wywiadowczą w siatce wileńskiej SZP-ZWZ. Aresztowany przez NKWD, skazany na śmierć, uciekł z transportu i kontynuował działalność wywiadowczą. W 1944 r. trafił do 3 Wileńskiej Brygady AK por. Gracjana Fróga „Szczerbca”, potem do 5 Brygady mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, krótko był także w 4 Brygadzie „Narocz”. Internowany przez sowietów w obozie w Miednikach Królewskich, został wywieziony do Kaługi, skąd w kwietniu 1945 r. uciekł i przedostał się do Polski. Od stycznia 1946 r. ponownie w 5 Brygadzie „Łupaszki” na Pomorzu. Zatrzymany przez UB 8 lipca 1946 r. w Sopocie. Skazany na karę śmierci. Zamordowany 28 sierpnia 1946 r. razem z Danutą Siedzikówną „Inką” w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej.
Uroczystości pogrzebowe bohaterów II konspiracji śp. Danuty Siedzikówny, ps. „Inka” i śp. Feliksa Selmanowicza, ps. „Zagończyk” w 70. rocznicę wykonania wyroku śmierci w Gdańsku – fot. Łukasz Szełemej.
“Dziękuję lekarzom genetykom, którzy pomogli, którzy, proszę Państwa, złamali tę klątwę, którą na nich, na Żołnierzach Niezłomnych chcieli położyć za wszelką cenę komuniści. Bo wiecie Państwo, jaka jest największa kara? Niepamięć, wymazanie, zadeptanie, pochowanie kogoś pod chodnikiem, tak żeby się nie dało znaleźć jego grobu, żeby nikt się nigdy nie domyślił. To jest największa kara dla jego pamięci. To jest największe podeptanie dla jego rodziny. To niezwykle okrutne tak się obejść, oni to umieli, i wiecie co Państwo, dzisiaj za wszelką cenę walczą o to, żeby nie były wymieniane nazwiska tych, którzy zamordowali Żołnierzy Niezłomnych i żeby nikt nie pytał gdzie są pochowani. Bo jest coś takiego jak chluba Bohatera, chluba Bohatera, która spływa potem na następne pokolenia, ale jest też i piętno zdrajcy i ono też jest bardzo trwałe” – powiedział Prezydent RP Andrzej Duda.
“To genetycy z Instytutu Medycyny Sądowej, którzy te szczątki wydarte niepamięci starają się zidentyfikować. Przekazać rodzinom. Bliskim. Narodowi i Ojczyźnie. Aby można było na ich trumnach złożyć pożegnalny pocałunek – dar Ojczyzny, żegnającej bohaterów dróg ku wolności. Po chrześcijańsku pogrzebać tych, których sakrament chrztu związał z Chrystusem – na wieczność. „Oto ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe” – powiedział Ksiądz Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź.